Już od pierwszych scen „Baden Baden” Ana wydaje się śmiałą, pewną siebie kobietą. Ale za chwilę rzeczywistość brutalnie weryfikuje nasze przeczucia dziewczyna – zostaje skrzyczana przez szefa i ze łzami w oczach odchodzi z pracy.
Bohaterka postanawia więc, że od teraz będzie żyć na swoich warunkach. Żadnych szefów, żadnych rozkazów, pełen luz i swoboda. Jedzie do babci do Strasburga i stąd, z dala od rodziców, zaczyna nonszalancko budować swoją nową codzienność. Nie idzie jej łatwo, głównie z powodu jej temperamentu, nieodpowiedzialności i poczucia, że utknięcie między dzieciństwem a dorosłością jest po prostu najwygodniejszym stanem na świecie. Ana może się bawić, udawać, że pracuje, uciekać od konfrontacji i trudnych decyzji, szaleć. Patrząc na nią, portretowaną przez Rachel Lang czule i z sympatią, w istocie można jej pozazdrościć nieustających wakacji. Reżyserka dostrzega jednak także gorzką stronę życia prowadzonego przez pokolenie, z którego pochodzi Ana.