Lee (świetny Casey Affleck) lubił kiedyś wygłupiać się i urządzać imprezy, ale to już niestety odległa przeszłość. Teraz jest zamkniętym w sobie frustratem. Komunikuje się za pomocą półsłówek i przekleństw, konsekwentnie ignoruje próbujące flirtować z nim kobiety, potrafi bez większego powodu obić komuś twarz. Impulsem do przynajmniej częściowego wyjścia z tego mizantropijnego stuporu jest dla niego niespodziewana śmierć brata. Lee musi porozmawiać z lekarzem i prawnikiem, zorganizować pogrzeb, a przede wszystkim zaopiekować się dorastającym bratankiem, który nie może liczyć na uzależnioną od alkoholu matkę. Manchester by the Sea nie jest jednak filmem o drugiej szansie, szukaniu odkupienia lub tym podobnych konwencjonalnych bzdurach. To opowieść o zmaganiu się z chaosem codziennej egzystencji, zawierająca kilka melodramatycznych momentów, ale utrzymana głównie w powściągliwym, tragikomicznym tonie.
Piotr Mirski