Debiut Grega Kwedara oferuje oryginalną odsłonę ogranego motywu: konfliktu pomiędzy amerykańskimi przedstawicielami prawa a meksykańskim kartelem narkotykowym. Nie ma tu efektownych czy brutalnych scen akcji, za to jest obserwowana z bliska, tocząca się przez 24 godziny rozgrywka, w którą zostali uwikłani trzej amerykańscy strażnicy graniczni. Ich dzień rozpoczyna się powolnie, na posterunku gdzieś pośrodku pustkowia, lecz nagle zmienia się w wyścig na śmierć i życie z przemytnikami. Reżyser i scenarzysta położyli nacisk na moralny dylemat jednego ze strażników. Z czasem widza przekonuje się, że coś takiego jak jedynie słuszne rozwiązanie nie istnieje w tym świecie, że wszyscy są wplątani w brudne przygraniczne sprawy. Film porusza też wątek przemytu ludzi z Meksyku, wpisując się w aktualną w Stanach dyskusję o emigracji. I choć Transpecos to kameralny dramat, niczym w soczewce skupia bardziej uniwersalne problemy. Za scenerię posłużył tu rozległy pustynny krajobraz zachodniego Teksasu – ciągnąca się niemal bez końca przestrzeń wzmacnia poczucie zagubienia i bezsilności bohaterów wobec potężniejszego od nich systemu.
Malwina Grochowska