Gdy mąż Nawal niespodziewanie umiera, problemy dopiero się zaczynają. Bo wedle obowiązują-cego prawa spadkowego kobieta nie może niczego odziedziczyć, póki nie urodzi syna. A Nawal ma „tylko” córkę. Zaczyna więc przed szwagrem i sędzią udawać, że jest przy nadziei, chociaż czas dla tego kłamstwa jest bezwzględny; za kilka miesięcy wszystko wyjdzie na jaw, nawet jeśli bohaterce uda się sfałszować test ciążowy. Nawal jednak się nie poddaje i walczy o siebie i pierworodną, przy okazji wspierając córkę swojej bogatej pracodawczyni w jej prywatnym dramacie. Debiut Amjada Al Rasheeda, który miał premierę światową w sekcji Tydzień Krytyki w Cannes, rozegrany jest powoli, na delikatnych psychologicznych nutach, przypominając nieco w stylu kino irańskie spod znaku Asghara Farhadiego i duetu Maryam Moghadam i Behtash Sanaeeha („Ballada o białej krowie”, „Moje ulubione ciasto”). „Boże, ześlij chłopca” laboratoryjnie pokazuje sytuację, w której więcej praw
mają martwi i nienarodzeni mężczyźni niż żyjące i oddychające kobiety.