Piosenkę o takim tytule nagrał kiedyś zespół Radiohead . I choć była ich największym przebojem, stała się jednocześnie przekleństwem, bo to nie z nią muzycy chcieli być kojarzeni. Debiutujący w pełnym metrażu reżyser Patrick Brice nie powinien mieć podobnego problemu. Oryginalna zabawa z formułą horroru, na którą sobie pozwala w Dziwaku , mogłaby stać się wyznacznikiem jego filmowego stylu. Wszystko zaczyna się tu bardzo niewinnie – od lapidarnego ogłoszenia o pracę umieszczonego w internecie. Wystarczy pojechać do chaty w górach, przez 24 godziny trzymać w ręku kamerę i rejestrować wszystko, co się wydarzy. Dyskrecja gwarantowana. Jeżeli pojawiłyby się jakieś obiekcje, dniówka w wysokości tysiąca dolarów pozwala o nich zapomnieć. A przynajmniej z takiego założenia wychodzi Aaron. Trudno zdecydować, czy jest bardziej naiwny, czy zdesperowany. No cóż, mylić się jest rzeczą ludzką …