David Byrne lubi ekstrawagancję w ubiorze. Za duży garnitur z koncertu Stop Making Sense definiuje jego styl. Tym razem postawił na entourage nafciarza i kowbojski kapelusz o ogromnym rondzie. Nie bez kozery Cheyenne w filmie Sorrentino mówi, że Byrne to prawdziwy artysta.
W Virgil w Teksasie prawdziwych kowbojów już nie ma i nikt nie nosi kapeluszy, ale on zakłada czarnego stetsona i oprowadza nas po mieście. W tle trwają przygotowania do parady, w której przejdą wszystkie bliźnięta z miasta. Bagatela 50 par. Niby nic, a jednak coś. Pomiędzy obiadami z ekscentrycznymi w swej zwyczajności ludźmi stąd Byrne-narrator obieca, że wyjaśni różnicę między miastami w USA i Europie. Niestety, zapomina, na czym ona polega. A zresztą: czy to ważne?
Opracowanie: Kaja Klimek