Szokujący, japoński, cyberpunkowy body horror 67 minut. Tyle wystarczy, żeby wstrząsnąć widzami i zaserwować im seans, którego nie zapomną nigdy. Jeden z najważniejszych japońskich filmów w historii, dzieło, które zmieniło światowe kino. Po 35 latach od premiery „Tetsuo: Człowiek z żelaza” wciąż szokuje i daje do myślenia. Udowadnia też, że do wywrócenia horroru na lewą stronę nie jest potrzebny ani wielki budżet, ani znane nazwiska. Niezbędna jest za to bezkompromisowa brawura, z jaką Shinya Tsukamoto zrealizował swój debiutancki pełny metraż. „Tetsuo: Człowiek z żelaza” to historia szeregowego pracownika japońskiej biurokracji, który po wypadku samochodowym zaczyna odkrywać w swoim ciele kawałki metalu. Stopniowo zamienia się w hybrydę człowieka i maszyny, a metalowy fetysz ogarnia też jego umysł i wpływa na rzeczywistość — śniąc o seksie z maszyną, na jawie jego penis zamienia się w metalowy dryl, na którym spektakularnie i w makabrycznych okol
icznościach umiera jego dziewczyna. Człowieka-maszynę zdaje się rozumieć jedynie uczestnik tego samego wypadku — facet z wizją (w tej roli sam Tsukamoto), który obiecuje głównemu bohaterowi świat z metalu. Czy to marzenie da się zrealizować? Jak każdy wizjoner kina, Tsukamoto też zaczął kręcić filmy jeszcze jako nastolatek. Zafascynowany „Godzillą” tworzył amatorskie monster movies. Wpływy tych fascynacji widać w „Tetsuo: Człowieku z żelaza”, choć japoński twórca wykształcił swój własny, niepodrabialny styl dorzucając do niego odrobinę cyberpunku i body horroru, które były w latach 80. na fali. Jak wiele kultowych filmów, ten również powstawał w bólach. Ekipa porzucała produkcję sfrustrowana warunkami panującymi na planie, a proces montażu wyczerpał reżysera psychicznie i fizycznie. Pokaz premierowy obejrzało w najmniejszym kinie w Tokio jedynie 80 osób, ale zachwyceni i wstrząśnięciu widzowie polecali sobie film pocztą pantoflową. Nagrody na
ważnych światowych festiwalach kina gatunkowego i zachodnie recenzje, w których Japończyka porównywano do Lyncha, Cronenberga i Sama Raimiego, przyczyniły się do sukcesu „Tetsuo: Człowieka z żelaza” w wypożyczalniach kaset wideo. Dziś to klasyk, który musi znać każdy fan horroru i dziwnego kina. Tsukamoto zrealizował dwie kontynuacje swego dzieła, ostatnią w 2009 r. Aktualnie więcej gra niż reżyseruje, a można go zobaczyć chociażby w „Milczeniu” Martina Scorsese. [opis — Marta Górna]