Joey – kobieta od urodzenia na życiowym zakręcie, uzbrojona w zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, liczne traumy z dzieciństwa i pragnienie miłości – zwierza się psycholożce z szybkiego numerka z seksownym kosmitą. Jego dotyk gwarantuje nieziemskie uniesienia i jest uzależniający jak heroina. W dodatku w dresie wygląda równie zabójczo jak bez dresu, a z wyglądu przypomina nieco – te długie pukle! – pewnego cieślę z Nazaretu. Problem w tym, że jest niepoprawnym narcyzem. „Dotknij mnie” to nieźle szurnięty body horror z elementami komedii, świetnymi efektami specjalnymi (widoku kosmity w jego naturalnej formie nie da się zapomnieć – nawet jeśli bardzo się chce) i satyrycznym komentarzem na temat relacji, związków i uzależnienia od aprobaty innych. Poliamoryczna relacja pary przyjaciół i kipiącego erotyzmem narcyza z innej galaktyki to dla reżysera Addisona Heimanna punkt wyjścia do opowieści o tym, jak traumy nas osłabiają i czynią podatnymi na manipulacje innych – zwłaszcza jeśli ci inni mówią: „Kocham cię”.
