„Krowa, która wyśpiewała przyszłość” to kino na pograniczu fantastyki, poetyckie, wspaniale nakręcone i pełne symboli. Początkowo wydaje się opowieścią o umierającej naturze, szybko jednak staje się metaforą nieprzepracowanej żałoby i wieloletnich pretensji, które mogą niszczyć rodziny i kolejne życia. Film Francisci Alegrii (reżyserski debiut) to kino powolne, wymagające skupienia, ale dające satysfakcję. Przenosi widza w świat, w którym wszystko jest możliwe, ale nic nie jest jasne. W tej rzeczywistości to, że z martwych wraca kobieta, ma swoje racjonalne wytłumaczenie. Bierze się ono z dawnych wierzeń i legend, z chilijskiej mitologii. Z rzeczywistości, w której znaczenia nie mają ani najnowsze zdobycze technologii, ani pęd życia, bo ustępują miejsca sercu.