Zatłoczone ulice Manhattanu, deszczowe popołudnie w nowojorskim Chinatown. Ming Ding, dostawca chińskiego jedzenia, ma jeden dzień, by spłacić dług u migracyjnej mafii. Każdy kurs to bieg na czas, każdy przystanek – kolejne napiwki odliczane do końca zmiany. Kamera podąża za bohaterem krok w krok przez windy, klatki schodowe i ciasne mieszkania, rejestrując rytm pracy – brzęk monet, odgłosy z wydawki, oddech poganianego przez system człowieka.
„Take Out” to zapis jednego dnia, w którym wszystko może się rozpaść – ani manifest, ani reportaż, rejestruje to, co w dyskusji o migracji często ginie: codzienny rachunek za wjazd do kraju i koszty przeżycia poza „legalnym” obiegiem. Baker i Tsou wchodzą w chińską diasporę, odsłaniając elementy ekonomii migracji, dokumentując je bez patosu i bez estetyzacji tragedii. To film zrealizowany za garść dolarów, zrobiony na ulicy, instynktownie, w stylu, który później Baker doprowadzi do perfekcji w „Mandarynce”, a Tsou – w „Left Handed Girl”. Rozedrgane ujęcia, brak fizycznego dystansu i surowy montaż tworzą wrażenie nieustannego biegu, ciągłego krążenia po krętej ścieżce wyborów determinujących doświadczenie migracji. „Take Out” to masterclass z humanistycznego neorealizmu, opowiadający o problemach znanych wszędzie na świecie.