Na ćwierć wieku przed słynnym Habemus papam Nanni Moretti po raz pierwszy opowiada historię z życia Kościoła. O ile jednak w swoim późnym arcydziele zajmuje się rozterkami samego papieża, o tyle w Idźcie, ofiara spełniona przyjmuje znacznie skromniejszą perspektywę. Grany przez samego reżysera młody ksiądz po długiej nieobecności powraca do rodzinnego Rzymu. Pełen energii duchowny szybko spostrzega, że świat jest bardziej skomplikowany, niż przypuszczał, a życie jego najbliższych okazuje się dalekie od ideału. Giulio nie traci jednak nadziei, że będzie w stanie wyciągnąć rodzinę i przyjaciół z egzystencjalnych tarapatów. Ostateczne fiasko tych starań wpędza go w kryzys wiary i każe zakwestionować sens własnego powołania. Moretti, zdeklarowany lewicowiec i ateista, spogląda na rozczarowania bohatera bez prymitywnej satysfakcji. Proces pozbywania się idealistycznych złudzeń portretuje z czułością i delikatnym humorem. Zapewne to właśnie bijąca z ekranu empatia sprawiła, że Idźcie, ofiara spełniona było jednym z ulubionych filmów Krzysztofa Kieślowskiego.
Opracowanie: Piotr Czerkawski