Jest rok 2007. Raphael to wrażliwy dzieciak z dziury w Teksasie zwanej Fresno. Jego pasją jest tagowanie budynków, płotów i właściwie wszystkiego, na czym można nabazgrać. Ta namiętność stanie się jego przekleństwem. Pewnego dnia podczas smarowania po zaśniedziałej budce telefonicznej zostaje aresztowany przez oficer Williams – lokalną policjantkę-psychopatkę, której wydaje się, że występuje w filmie sensacyjnym. Raphael ma w perspektywie odbębnienie robót społecznych i… szeroko zakrojoną akcję pod przykrywką. Aby odkupić winy, musi szpiegować na usługach policji swojego kuzyna-dilera, znieść ciągłą obserwację ściśniętych w vanie jak sardynki w puszce agentów FBI, a na dodatek właśnie się zakochał. Czy w tym kompletnym chaosie uda mu się nie zwariować?
„Szczury!” to czarna komedia, która odwołuje się do kina klasy B – filmów akcji, thrillerów ze zblazowanymi detektywami w rolach głównych, tanich horrorów, a przede wszystkim naśmiewa się ze współczesnej Ameryki. Jest tu lokalna piękność, która marzy o karierze w telewizji, jest sprzedawca, który pod ladą trzyma strzelbę i marzy o tym, by jej użyć. Jest sporo absurdu i zaskakująco sprawnie zrealizowane sceny walk. „Szczury!” – tak jak życie Raphaela – to totalny chaos, który jednak daje wiele przyjemności za sprawą inteligentnego scenariusza autorstwa duetu Carl Fry i Maxwell Nalevansky, który odpowiada też za reżyserię.