Nakręcony w 1971 roku debiut reżyserski Fernanda Arrabala – hiszpańskiego pisarza, dramatopisarza i członka legendarnej grupy Panic Movement – to jedno z najbardziej radykalnych dzieł europejskiego kina lat 70. Film powstał jako osobisty i obrazoburczy rozrachunek z hiszpańskim frankizmem, inspirowany doświadczeniami samego Arrabala, którego ojciec został uwięziony przez reżim i zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
„Viva la muerte” opowiada historię chłopca, którego matka – fanatyczna faszystka – donosi na jego ojca. To punkt wyjścia dla serii halucynacyjnych obrazów, brutalnych wizji, teatralnych metafor i cielesnych alegorii, które balansują na granicy snu, wspomnienia i obłędu. Arrabal łączy poezję, erotykę, przemoc i symbolikę religijną w estetyce bliskiej surrealizmowi i performance artowi.
To kino totalne, bezkompromisowe, formalnie odważne i emocjonalnie obnażające. Dla jednych – dzieło bluźniercze i nieznośne. Dla innych – akt egzystencjalnego buntu i artystycznej odwagi. Film przez dekady był cenzurowany i marginalizowany, dziś uchodzi za jedno z kluczowych
ogniw w historii kina transgresyjnego i politycznego. „Viva la muerte” to niepokojące, wymagające i jednocześnie niezwykle piękne kino, które nie pyta widza o zgodę – po prostu go wciąga, połamanym rytmem i obrazami, które zostają w głowie na długo. To jeden z tych filmów,
które bardziej się przeżywa, niż rozumie.