Ojciec Mariam właśnie zmarł i cała jej rodzina znalazła się na łasce oślizłego stryja. Zgodnie z zasadami zaśniedziałego patriarchatu, który ma się doskonale we współczesnym Pakistanie, Mariam wraz z matką próbują walczyć z męską dominacją, nie mają jednak żadnych narzędzi. Nie dało im ich państwo, ani społeczeństwo, nie mogą też liczyć na przyjaciół. Jedyną osobą, która okazuje Mariam zrozumienie jest jej kolega ze studiów. Przyjaźń szybko zamienia się w coś głębszego, ale dochodzi do tragedii. Mariam zaczynają nękać duchy przeszłości i co najstraszniejsze – wcale nie są bardziej przerażające niż skostniałe patriarchalne zasady, z którymi musi walczyć w świetle dnia.
„W płomieniach” to kino gęste, przygnębiające, napakowane ponurą atmosferą i wspaniale sfotografowane. Oszczędne i surowe, ale potrafi przestraszyć. Nie wykorzystuje do tego jednak wyświechtanych schematów, a umiejętnie gra z oczekiwaniami widza i jego emocjami. Reżyser „W płomieniach”, Zarrar Khan, zaprasza publiczność do świata dusznego – pułapki, w której Mariam nauczyła się żyć. Ta przejmująca opowieść była pakistańskim kandydatem do Oscara.