„Red Moon Tide” (Czerwony księżyc) w reżyserii Loisa Patiño to film usytuowany w pewnej wiosce na galicyjskim wybrzeżu Hiszpanii. Ukazuje mieszkańców stojących w bezruchu, na błotnistych plażach, na ulicach, przy tamie, obok tajemniczej skały przypominającej falę, która zatopiła łódź rybaka i wciągnęła go pod wodę, zapoczątkowując w ten sposób klątwę. Rozmawiają głosem lektora, ich relacje nakładają się na siebie, a słowa zataczają kręgi raczej niż opowiadają linearną historię. Mieszkańcy wciąż mówią o rybaku Rubio, o czerwonym księżycu, bestii, morzu – nawet jeśli wszystko nadal wygląda tak samo, mówią, że minęło już tysiąc lat. Nadchodzi jednak ruch, trzy wiedźmy schodzą z góry, w ścieżce dźwiękowej słychać mokre kroki, ciśnienie wody rośnie, a łuski migoczą w głębinach. Jak sugeruje stara mapa otwierająca film, magiczne opowieści o zdradzieckich wodach, utopionych żeglarzach i potworach z głębin sięgają daleko w przeszłość – jakim więc cudem są dziś u swego kresu?