Geniusz i zarazem szaleniec, Doktor La Morte - osoba szczerze nienawidząca Polski, fanatycznie pragnie wystrzelić nasz kraj w kosmos. Uważa on bowiem Polskę za kraj niepotrzebny na mapie współczesnego świata, głównie ze względu na brak wielkich osiągnięć jej mieszkańców w jakiejkolwiek dziedzinie sztuki czy nauki. Do walki z doktorem staje oczywiście Inżynier Walczak - wielki, oddany sprawie patriota. Inżynier Walczak - słynny pomorski superdetektyw o niespotykanej przenikliwości umysłu i piorunującym fizycznym "pięknie" powraca. Historia opowiedziana w filmie jest niezwykle prosta. Inżynier Walczak musi powstrzymać dr La Morte nim ten wprowadzi w życie swoje niecne plany. Nim pojawią się napisy końcowe detektyw-amator napotka na swej drodze córkę prezydenta, powabną listonoszkę, skorzysta z usług iluzjonisty i nawiąże współpracę z grupą oddanych sprawie harcerzy. Cała akcja ma służyć prześmiewczej zabawie i zgrywie z popularnych postaci filmowych, które w innych warunkach i w innym typie kina brane są zupełnie serio. Widoczna jest fascynacja reżysera "Hydrozagadką", która bawiła się podobnymi tematami, a jednocześnie potajemnie kpiła z otaczającej ją rzeczywistości. Jak na produkcję niezależną "Zemsta..." wygląda pod kilkoma względami imponująco. Zrobiona została z rozmachem, choć nadal mieści się w granicach tego, co określa się kinem niezależnym.
