Ponieważ w biednych dzielnicach Chicago można zginąć od kuli tak łatwo, jak na wojnie, mieszkańcy przezwali swoje miasto „Chi-Raq”. Spike Lee zapożycza od nich to określenie, natomiast historię bierze z Lizystraty Arystofanesa. W jego najnowszym filmie dziewczyna przywódcy gangu, wstrząśnięta kolejnym zabójstwem, namawia kobiety, by żyły w celibacie, dopóki mężczyźni nie zawieszą broni. Koncept jest ryzykowny (i może być interpretowany jako szowinistyczny), ale efekty są niezwykłe. Chi-Raq miesza elementy klasycznego dramatu (są tu rymowane monologi przewodnika chóru, Samuela L. Jacksona) z farsą, a rap i efektowną choreografię ze scenami tragicznymi, wystylizowanymi niemal operowo. Momentami Spike Lee brzmi, jakby wygłaszał kazanie (robi to John Cusack grający pastora). Naucza o prywatyzacji więziennictwa, militaryzacji policji i dyskryminacji rasowej. I jak na aktywistę społecznego przystało, na końcu zapewnia nie katharsis, lecz wzywa do działania.
Malwina Grochowska