Ameryka nie żyje - mówi jedna z drugoplanowych bohaterów Ghostbox Cowboy, szemrany biznesmen traktujący Chiny niczym nowy Dziki Zachód, gdzie można szybko zarobić duże pieniądze. Potwierdzenie tych słów można tu ujrzeć w każdym kadrze (choć azjatycka potęga wraz ze swoim dalekim od zrównoważonego rozwojem nie wypada dużo lepiej). Główny bohater, Teksańczyk Jimmy, który szuka inwestora, jest tej martwoty najlepszym uosobieniem. Jego pomysł na zrobienie milionów to…urządzenie do komunikacji z duchami. Jimmy w swojej misji głównie polega na wizerunku - najpierw kowboja, a potem amerykańskiej gwiazdy filmowej z prostymi zębami i absurdalną blond peruką. W Chinach może zaistnieć już tylko jako parodia Amerykanina. W filmie Maringouina odnajdziemy poważniejsze wątki, ale Ghostbox Cowboy to przede wszystkim szalona satyra nakręcona w hipnotycznym stylu, brawurowo zrealizowana i zmontowana. I pomimo pozornemu chaosowi i mieszaniu stylów układa się ona w spójną całość, tworząc przenikliwy obraz samotności w postindustrialnym świecie.
[Malwina Grochowska]
91%
76/100