Moroya, kierowcę wpływowego, ale kapryśnego biznesmena, w środku nocy budzi telefon. Dostaje robotę – ma pojechać z Baguio do Manili i przywieźć koszulkę z Moną Lisą i lekarstwo na potencję dla szefa. Z pozoru prosta misja zamienia się w klaustrofobiczne laboratorium snów i pamięci. Moroya nawiedzają wspomnienia dawnych fuch, rozmowy z innymi kierowcami, ulotne wizje, w których teraźniejszość miesza się z fantazjami o przyszłości. Zbliżając się do celu, mężczyzna dryfuje między klasowymi podziałami, ciężarem hierarchii i absurdem zleconego zadania. Adaptacja opowiadania Angelo Lacuesty to kino drogi neonoir charakteryzujące się senną aurą i atmosferą pełzającej alienacji. Zamknięta we wnętrzu sunącego szosą samochodu, fabuła „Na robocie” wciąga w introspektywną historię o męskości, która staje się równie często fantazją, co udręką. Reżyser czerpie z rezerwuaru środków road movie, zamieniając zwykły pojazd w wehikuł opowieści, w
przestrzeń pełną dygresji i mitów, w której do głosu dochodzą nadużycia i nierówności. To film, który z błahostki robi wiele mówiący symbol, a z kursu po koszulkę i pigułkę – wstrząsający portret kraju, w którym każda podróż jest jazdą donikąd.