Trzy osoby w zaawansowanym wieku, jedna kobieta i dwóch mężczyzn, siedzi na ławce, popijając piwo. Życie oscyluje między cierpieniem a beznadzieją, mówi staruszka. Życie bez bólu jest pozbawione sensu, dopowiada jej towarzysz. Tragizm jest stałą częścią życia, podsumowuje ten trzeci. Na niebie świeci słońce: wielkie i białe, podobne do oka cyklopa. Znajdujemy się na Północy i właśnie trwa dzień letniego przesilenia. Ów dzień, niemiłosiernie długi i nieznośnie jasny, okaże się trudny do zniesienia dla grupy ludzi z fińskojęzycznej miejscowości w Szwecji. Kierowca tira, który wyrusza w ostatnią trasę przed emeryturą. Menedżer sklepu, który jest bliski załamania nerwowego, a nawet wylewu. Historie tych i innych postaci układają się w egzystencjalną opowieść o mozaikowej strukturze, na równi melancholijną, jak i absurdalną. Opowieść na wzór greckiego chóru komentuje troje siedzących na ławeczce filozofów.
[Piotr Mirski]