Dziś, gdy w zachodnim świecie mowa nienawiści zdaje się nie mieć tej siły, z którą zaowocowała niegdyś ustawami norymberskimi, łatwo zapominamy o jej ciemnej potędze. I o moralnej odpowiedzialności propagatorów potępiania całych grup społecznych. Film Katherine Firefax Wright i Maliki Zouhali-Worrall nie pozwoli nam o nich zapomnieć. Opowiada o wymagającej nie lada odwagi pracy ugandyjskiego aktywisty gejowskiego, Davida Kato, która staje się jeszcze trudniejsza, gdy właśnie od Ugandy amerykańscy ewangelizatorzy rozpoczynają swoją krucjatę przeciw „homoseksualnej ofensywie”. Atmosfera wyraźnie gęstnieje. W parlamencie na rozpatrzenie czeka projekt prawa przewidującego więzienie dla ujawnionych homoseksualistów i śmierć dla tych spośród nich, którzy są zarażeni wirusem HIV. Miejscowa gazeta pod agresywnymi nagłówkami publikuje fotografie „najważniejszych gejów”. David i jego współpracownicy mają odwagę publicznie protestować. Walczą z rządem i tabloidami w sądach, w telewizji, na arenie ONZ. Tymczasem mowa nienawiści w końcu doprowadza do tragedii, która wstrząśnie nie tylko lokalnym środowiskiem LGBT. „Nazywaj mnie Kuchu” – ciepły i uważny portret nieprzeciętnego formatu postaci, choć wolny od panegirycznych tonów, staje się filmowym epitafium, które o ostatnim roku życia i pracy Davida często opowiada jego własnymi słowami.