Robert "Willy" Pickton (pogardliwie zwany też "Piggy", czyli "Świnką") wciąż odsiaduje wyrok dożywocia. Na początku XXI wieku przyznał się do blisko pięćdziesięciu morderstw kobiet. A dokonywał na swojej farmie świń, którym rzucał na pożarcie zwłoki ofiar. Od dziecka był uznawanym za ekscentryka wyrzutkiem, a utrzymywanie higieny zdecydowanie nie było jego priorytetem.
"Pig Killer" zaczyna się od sceny karmienia świń, a potem jest tylko gorzej. Kamera nie odwraca się od największych aktów okrucieństwa popełnianych przez Picktona, a towarzyszy im brzmienie lat 80. Piosenek do filmu użyczył G Tom Mac, który do historii kina grozy przeszedł dzięki utworowi "Cry Little Sister", wykorzystanemu w "Straconych chłopcach". Połączenie muzyki z pogranicza synth rocka i disco z makabrą dla części widowni może być nie do przejścia, jak na przykład wtedy, gdy filmowy Pickton tańczy, jednocześnie patrosząc swoje ofiary. Jednak dzięki takim scenom widz ma wrażenie, że znalazł się na chwilę w głowie Picktona. A to doprawdy przerażające miejsce.