Co łączy speed stacking, kino superbohaterskie, kłótnie o sprzątanie w romantycznym związku i millenialskie rozterki? Na to pytanie odpowiada festiwalowy ulubieniec, Nawapol Thamrongrattanarit, który w swoim najnowszym filmie, "Za szybcy, za czuli", pokazuje, że dorosłość to tak naprawdę stan umysłu. Tym razem jego bohaterem jest nieco ponad trzydziestoletni Kao, mistrz świata w sporcie, polegającym na układaniu specjalnych kubeczków na czas. Właśnie opuściła go dziewczyna, Jay, która dotychczas pełniła rolę jego asystentki i życiowej opiekunki. Bez niej zmuszony jest w końcu dorosnąć. Może i potrafi pobić rekord świata w speed stackingu, ale nie radzi sobie z poukładaniem własnego życia.
Chyba tylko Nawapol Thamrongrattanarit byłby w stanie zrobić z takiej historii blockbuster z licznymi popkulturowymi nawiązaniami. To pierwszy w dorobku tajskiego reżysera wypełniony wartką akcją, pełnokrwisty film gatunkowy. Nawapol po mistrzowsku operuje suspensem, pokazując nieporadność Kao wobec wyzwań dorosłości – sprzątania, zarządzania domowym budżetem, czy gotowania posiłków. Wszak superbohaterzy z trudem radzą sobie w życiu bez swoich nieodzownych asystentów, którzy zwykle znajdują się w cieniu dokonań protagonistów.
"Za szybcy, za czuli" to jednocześnie kinofilska, autorska próba opowiedzenia o codzienności zagubionych millenialsów, którzy nie chcą dorosnąć, ale bardzo potrzebują miłości.
[Tekst: Łukasz Mańkowski]