Wycofana i zahukana Kay wyglądem przypomina hipiskę, a zachowaniem fretkę. Jest zafascynowana kryptydami – stworzeniami, których istnienie nie zostało potwierdzone naukowo, znanymi pod różnymi nazwami: Potwór z Loch Ness, Diabeł z Jersey, Wielka Stopa, Chupacabra – wszystkie te istoty, które ukochało sobie kino gatunkowe, zwolennicy teorii spiskowych i badacze. Bohaterkę jeszcze bardziej interesuje tajemnicze zaginięcie Barb Valentine, badaczki, która przepadła w leśnej głuszy w czasie poszukiwań mitycznej Sooki, nieuchwytnej kryptydy. Kay postanawia odnaleźć Barb. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak bardzo jej własny los splata się z losem zaginionej kobiety. Czeka ją podróż do pełnego absurdu surrealistycznego, niemal lovecraftowskiego świata, w którym ohyda miesza się z pięknem, a smutek z paniką i przerażeniem. W tej rzeczywistości potwory wcale nie muszą mieć wielkich rogów i czerwonych oczu. Mogą nosić dżinsy, pić hektolitry piwa i drapać się po zaroście tak szorstkim, że można by od niego odpalić zapałkę.
„Kryptyda” to wizualne cacko, film nawet w swoich najbardziej przerażających momentach po prostu piękny. To też kino wybitnie kobiece. Kay w swojej wyprawie spotyka głównie kobiety, których spotkanie z Sooką odmieniło, straumatyzowało, złamało. Albo uwolniło z nałożonych przez społeczeństwo kajdan. Przez leśne ostępy, osnute papierosowym dymem bary, amerykańskie przedmieścia, gdzie króluje toksyczna męskość – w towarzystwie Kay widzowie zajrzą w oczy pierwotnemu lękowi, który swoich źródeł nie ma wcale w folklorze, a w mrocznej rzeczywistości i tłumionej seksualności.
Film Kourtney Roy to jeden z najciekawszych horrorów tego roku, dzieło, które zachwyciło już publikę na festiwalu South by Southwest. To ogromna zasługa wybitnej kreacji Szkotki Chloe Pirrie, która w podwójnej roli jest jednocześnie niepewna i wyzwolona. Aktorkę polscy widzowie mogą kojarzyć m.in. z równie świetnej roli w serialu „Pod sztandarem nieba” i filmie „Emma” na podstawie prozy Jane Austen.