Julian żyje ze swoją matką w małym miasteczku na Florydzie. 11 września, w dziesiątą rocznicę terrorystycznego ataku na Nowy Jork, pisze wiersz i jak co roku udaje się w podróż do Strefy Zero – by uczcić pamięć ofiar. Podczas gdy dla Juliana obecność w Strefie jest doświadczeniem niemal duchowym, dla wielu staje się idealnym pretekstem do manifestacji. W kraju podziałów każdy nosi w sobie zgoła odmienną wizję szczęścia. Mimo że amerykański sen w filmie Haleya jest mocno poblakły, Julian mocno wierzy w lepsze jutro Ameryki.