Cztery dziewczyny i Nowy Jork – układ świetnie znany z „Seksu w wielkim mieście”. Cała reszta – to inna bajka. Dużo ostrzejsze poczucie humoru, kompletnie inne problemy („Girls” są po dwudziestce, a nie po trzydziestce) i zupełnie nowa bohaterka. Carrie z „Seksu...” miała sukces, smukłą talię i faceta w eksluzywnej limuzynie. Hannah z „Dziewczyn” nie ma pracy, nie ma talii, a jej facet mieszka w zapuszczonym mieszkaniu na Brooklynie.
„Dziewczyny” świetnie oddają hipsterski klimat Nowego Jorku AD 2012, a dwudziestosześcioletnia (!) Lena Dunham genialnie buduje postać swojej bohaterki – wiszącej na rodzicach i przyjaciołach egocentryczki. Carrie była ideałem, Hannah – jest idealnie sprzeczna. Nie polubisz jej i będziesz jednocześnie kibicować tej dziewczynie. To się nazywa scenariuszowy majstersztyk!