Film dokumentalny o życiu i dorobku jednego z najpopularniejszych polskich influencerów - Buddy. Zaczyna się trochę jak bootleg filmu Wesa Andersona – rozpopularyzowana przez TikToka zasada proporcji dociera nawet do największej sali Multikina Złote Tarasy. W jej centrum, otoczony rzędami pustych krzeseł, siedzi Budda, a właściwie Kamil Labudda; nie historyczna ikona ruchu religijnego z Azji, ale jak najbardziej współczesna ikona internetowego influencerstwa. Bliski plan zastępuje szeroki, gdy mężczyzna, przełamując czwartą ścianę, zaczyna swoje kazanie. Najpierw uniżone podziękowanie dla każdego z widzów za przyjście do kina. Potem zagadka: "Jak myślicie, co jest najpotężniejszym wynalazkiem ludzkości, zdolnym do zmiany biegu historii?". Koło? E-e. Elektryczność? Cieplej. Hmm… smartfon? Bingo! Jasne, że smartfon. Kompaktowe, kilkucalowe urządzonko trzymane w tylnej kieszeni spodni jest przecież wielozadaniowym narzędziem przekształcania rzeczywistości. Jeśli nie wi
erzysz w te słowa, Budda ma też dowód empiryczny. Zaznaczając (kilkukrotnie), że przez jego instastories przelewa się zwykle między milion a milion dwieście tysięcy par oczu, Kamil wyciąga telefon, pisze kilka słów i klika przycisk "send". Wtedy dzieje się magia. W 15 minut salę na 800 miejsc zapełniają grupy podekscytowanych szczęśliwców. Oto jest właśnie potęga smartfona.