Jeff Baena pośpiesznie wertuje Dekameron Giovanniego Boccaccia i z szatańskim chichotem podkreśla mniej przyzwoite fragmenty. Co, umówmy się, nie jest znowu takie trudne. Choć do wersji Piera Paola Pasoliniego wciąż jest mu daleko, to z pomocą znanych aktorów (w tym Audrey Plazy, tym razem także w roli producentki) amerykański filmowiec pozwala sobie absolutnie na wszystko. Jeśli żart ma ukąsić – to nie jak pies, ale jak jagnię kąsać powinno, w przeciwnym bowiem razie nie żart to będzie, ale grubiaństwo – twierdził włoski pisarz, a Baena stara się o tym pamiętać. I za każdym razem, kiedy jego nieprzebierające w słowach zakonnice otwierają usta, reżyser wydaje się trząść ze śmiechu po drugiej stronie kamery. Łatwo go zrozumieć – na widok Nicka Offermana w średniowiecznej peruce każdy straciłby kontrolę.
Marta Bałaga