Boleśnie szczery, halucynacyjny dialog między parą reżyserów, których niespodziewanie połączyło uczucie. Na ich związku kładzie się jednak cieniem – a może jest jego spoiwem? – tytułowa klątwa. Alkohol. To on jest trzecim partnerem w tej relacji. Satindar pije destrukcyjnie, idąc w ślady swojej zmarłej matki. Maria zaś próbuje go uchronić przed upadkiem, miotając się między złością, troską a rezygnacją. Snując tę osobistą opowieść, twórcy kreślą mentalny pejzaż (współ-)uzależnienia, a stan emocjonalnego i fizycznego splątania sugestywnie oddają za pomocą środków wizualnych. Negatywy ujęć, zmiany ostrości, spowolnione abstrakcyjne zbliżenia, gry odbić i cieni – to wszystko sprawia, że widz może się zanurzyć w bezradności i zagubieniu bohaterów. Z majaków i wyrzutów sumienia z czasem kiełkuje jednak nadzieja. To zaklinanie rzeczywistości czy nowy początek? Klątwa, choć mówi o problemie wielokrotnie podejmowanym w kinie, chwyta za gardło i nie daje spokoju długo po seansie. Czy to film-wołanie o pomoc, w którym stawką jest życie prawdziwego człowieka? Mocny, otrzeźwiający seans.
[Mariusz Mikliński]