Znamy tę scenę doskonale: nowoprzybyła rodzina wprowadza się do pięknego domu z nadzieją, że spędzi w nim najszczęśliwsze dni swego życia. To charakterystyczny motyw niemal każdego horroru o nawiedzonym domostwie. Lecz w filmie Sukdapisita ów narracyjny punkt wyjścia prowadzi w nieoczekiwanym kierunku. To nie dom jest nawiedzony, lecz cała dzielnica ekskluzywnych domków jednorodzinnych, to nie wszechobecne duchy budzą największe przerażenie, a pozostawieni w obliczu skrajnych wyborów ludzie - i to nie straszenie widzów jest najważniejsze, choć doświadczenie zdobyte przez Sukdapisita przy pracy nad Shutter-Widmo i Alone procentuje. Najbardziej istotna w filmie jest namacalna, znana każdemu Tajowi ponura rzeczywistość, z ratami pożyczki, którą trzeba spłacić, z firmami-krzakami, bezrobociem, domową przemocą, na którą nikt nie reaguje i ze zmarłymi, którzy swą przerażającą obecnością nie pozwalają zapomnieć o niegodziwości świata żywych. Laddaland to horror, który tak naprawdę straszy grozą realnego świata, problemami codzienności i brakiem zrozumienia między ludźmi. Krzysztof Gonerski