W Nerudzie Pablo Larrain, syn prominentnego polityka, wraca do swoich rozliczeń z XX-wieczną historią rodzinnego Chile. Tym razem opowiada o narodzinach autorytaryzmu, tuż po drugiej wojnie światowej. Portretuje poetę i komunistę, Pablo Nerudę. Ucieka jednak zarówno od faktów, jak i klasycznych gatunków kina historycznego czy biograficznego. Reżyser rejestruje pościg fikcyjnego policjanta za artystą. Buduje atmosferę osaczenia, nagonki. Ale sięga także po surrealizm i ironię. Wprowadza widza w hipnotyczny trans wyobraźni. Jego, nieco narcystyczny poeta chce być ścigany i oczekuje, że policja będzie deptała mu po piętach. Wie, że dopiero wtedy jego twórczość może istnieć w społeczeństwie. „Ludzie nie pamiętają poezji miłosnej. Pamiętają poezję pisaną z wściekłości” - mówi jego adwersarz, który sam zatraca się w misji złapania Nerudy.
Larrain opowiada równo mocno o władzy bojącej się wszelkich przejawów innego myślenia i przełamywania norm obyczajowych, co o sztuce. Bo przecież zarówno w jednej sferze, jak i w drugiej toczy się walka o rząd dusz. O zbudowanie własnego świata symboli i nadanie rzeczom znaczeń. I może właśnie dlatego Neruda mówi: Nie chcę grać w grę faszystów. Chcę stać się ich koszmarem.
[Krzysztof Kwiatkowski]