Kiedy byliśmy dziećmi, mówiono nam, żeby nie patrzeć w słońce. Mimo to mrużyliśmy oczy i pozwalaliśmy promieniom słonecznym malować powidoki na siatkówce. Słoneczne seanse, prowadzące do poczucia odrealnienia, dla wielu osób były pierwszymi eksperymentami poszerzającymi świadomość. Rainer Kohlberger proponuje godzinną podróż ku sztucznemu, bo stworzonemu na ekranie słońcu. To nie tyle film, co intensywne doświadczenie wizualne i akustyczne, a ostatecznie także cielesne. Najpierw toniemy w intensywnej czerni i ciszy, z której wyrywa nas fala dźwięku, przechodząca w pulsującą geometrię form. Silne sygnały świetlne tworzą na siatkówce powidoki, zmysł słuchu stymulowany bodźcami dźwiękowymi generuje pogłosy. Wtedy pojawia się hipnotyzująca słoneczna kula, od której nie da się oderwać wzroku. Eksperyment Kohlbergera wywodzi się z tradycji op-artu i awangardy filmowej lat 70. W ciemności sali kinowej możemy wyłączyć myśli i patrząc w pulsujący światłem i dźwiękiem ekran, zresetować zmysły. Co zobaczymy, patrząc w słońce? Czy każdy ujrzy coś innego? Czy też znajdując się na tej samej częstotliwości, zsynchronizujemy umysły i wygenerujemy w głowach te same obrazy?
[Ewa Szabłowska]