Życie i śmierć w sercu paragwajskiej selwy. W chacie z gliny pośród tropikalnej, rozedrganej od upału obfitości mieszka para staruszków. Odcięci od ludzi, zdani na łaskę i niełaskę natury, trwają w oczekiwaniu. Przykuta do łóżka kobieta jest bowiem ciężko chora. Zanim dosięgnie ją śmierć, mężczyzna roztoczy nad nią opiekę – czuwa, poi i karmi jedzeniem przeżutym we własnych ustach. Nagrodzony na festiwalu w Rotterdamie debiut Pablo Lamara to pozbawiony słów film-medytacja, zawieszony między czułością a rytuałem. Proces odchodzenia i obrzęd pogrzebowy jest tu ukazany w serii malarskich scen, a magnetyzujące obrazy dopełnia wyrazisty pejzaż dźwiękowy, w którym wrzawa dżungli okazuje się równie ważna co przenikliwe milczenie ludzi. Wyprodukowany przez Domingę Sotomayor Ostatni ląd to historia miłości i żałoby na antypodach współczesnego świata. Choć można by się w niej doszukiwać inspiracji slow cinema spod znaku Lisandro Alonso czy Carlosa Reygadasa, to Pablo Lamar wypracował osobny, niepodrabialny język filmowy.