U Kelemena istnieją zgodnie obok siebie "lodowaty naturalizm" i "brechtowska ekspresja" (o czym wspomina Rafał Syska w Filmowym neomodernizmie ). Ten pierwszy jest zwykle zarezerwowany dla pierwiastka męskiego, ta druga bierze w posiadanie kobiece ciała. Werbowane z teatru aktorki bezbłędnie potrafią nad nimi zapanować - sceny z udziałem kobiet zachwycają pełną desperacji choreografią. Sanja Spengler w Przeznaczeniu zagrała niewierną Ljubę. Do jej drzwi puka uliczny akordeonista Walery, a zastając w mieszkaniu innego mężczyznę, w ataku szału zabija intruza, może przypadkowego klienta dziewczyny. U Kelemena miłość przypomina wyładowanie elektryczne, suchy trzask i oba bieguny odskakują od siebie uchodząc w noc, wciąż oszołomione, bezdomne i samotne. Odsunięci na margines bohaterowie, rosyjscy emigranci, przemierzają przydrożne berlińskie bary i dworce, wtapiają się w malownicze ruiny świata po przełomie, na swojej drodze spotykając już tylko pogardę i przemoc. Efekt jest piorunujący. Do tego stopnia, że zainspirowana Przeznaczeniem Susan Sontag w słynnym eseju The Decay of Cinema nawoływała do reanimacji kinofilii.