Zabójcza ziemia z łatwością dałaby się podpiąć pod popularny i od dawna trącący myszką gatunek horrorów, które opowiadają o bogu ducha winnych biwakowiczach bezlitośnie masakrowanych przez szaleńca ze strzelbą. Ale Damien Power, choć kręci z szacunkiem dla fabularnego schematu, nie jest reżyserem pokornym – nie tylko zgodnie z tradycją kina ozploitation portretuje australijskie ostępy jako niezbadany kawałek świata, gdzie, przywołując słynne hasło reklamowe, nikt nie usłyszy twojego krzyku, lecz także odważnie poczyna sobie z formą. Historia młodego małżeństwa spędzającego Nowy Rok na kempingu przeplata się bowiem ze scenami makabry, która rozegrała się niedawno na tytułowej zabójczej ziemi. Dzięki zmyślnemu trikowi narracyjnemu publika jest boleśnie świadoma, że Sam i Ian kroczą ku swojej zgubie. Wybrany przez Powera sposób opowiadania potęguje uczucie nieuchronności zbliżającego się nieszczęścia.